Szanowni Państwo!
Z radością chcielibyśmy ogłosić wyniki konkursu na utwór literacki związany z 65 rocznicą Poznańskiego Czerwca’56.
I miejsce – Julia Kulpa 1b
Nie powiedziałem mamie, że idę walczyć
Królestwo Boże, Drzwi Bram niebieskich, chwila obecna.
Dawno, bo około 65 lat temu do tych anielskich wrót wzniósł się pewien chłopiec. Drobna postura jego duszy, mimo iż uszła już z ciała, sprawiała wrażenie skrajnie wyczerpanej. Gładkie włosy o słomkowym odcieniu zdawały się przykrywać fakt jego odważnej i buntowniczej natury. Jednak po dłuższym przyjrzeniu, uwagę zwracał krwisty ślad na koszuli w okolicy jego klatki piersiowej. Dla trzynastoletniego dziecka to z pewnością nie był czas i miejsce na umieranie. Rana chłopca wyglądała na zadaną z okrucieństwem, a wrażenie to potęgował fakt, że wykonano ją tak młodej istocie. Ta kula zabrała mu wszystko, co miał jeszcze zrobić. Rzadko widzi się tu kogoś bez wcześniejszych niebiańskich procedur, ale z jakiegoś powodu dusza, jak się później okazało trzynastoletniego Romka Strzałkowskiego, dotarła tu tuż po śmierci. Bez żadnego czyśćca, czy ostatecznego sądu. Stoję na tej bramie prawie od nieskończoności i trzymam do niej klucz. Jednak ani ja, ani Archanioł Michał nie pamiętamy by w tamtym czasie pojawiła się tu tak jasna dusza. Pewnie chcecie wiedzieć jaka była pora dnia, może okoliczności. Niestety, nie zaspokoję waszej ciekawości, ponieważ tu słońce nigdy nie zachodzi. Pewnie dziś myślicie, że życie to największa z tajemnic, nawet większa niż śmierć. Zaskoczę was, bowiem perspektywa zmienia się diametralnie w zależności od punktu widzenia. Stąd jest naprawdę lepszy widok, na wszystko można spojrzeć z dystansu. Żywot biegnie wyznaczonym wcześniej torem, napotykając doliny i zdobywając szczyty. Jednak ma ono swój kurs. Ze śmiercią jest inaczej. To nic, co można przewidzieć czy zaplanować, a największą jej tajemnicą jest sposób: zaginięcie, porwanie, samobójstwo czy morderstwo. Nie było nas tam, a musimy podać wynik wnioskując z tego, co mamy, a nie posiadamy najważniejszego. Samego poszkodowanego. Jedynie martwe ciało najczęściej leżące już pod ziemią. A dusza? To droga w jedną stronę. To, co zaraz przeczytacie to opowieść właśnie o śmierci owianej tajemnicą. To jednak sprawa drugorzędna. Powinienem raczej powiedzieć, że to historia o chłopcu, który najbardziej na świecie pragnął sprawiedliwości. Opowiem wam o tym dla niego. Opowiem o poświęceniu, którego dokonał.
To, co zaraz usłyszycie jest niezbędne do zrozumienia całej historii. Weźcie to do serca i co najważniejsze, czytajcie uważnie pomiędzy wierszami, ponieważ to w nich zapisana jest historia.
Komenda Policji w Poznaniu, rok 2004
Kroniki śledcze
Protokół ze wznowienia śledztwa i przesłuchań ps. Teofili Kowal W związku z licznymi niespójnościami w wersjach z wydarzeń od 28 do 30 czerwca 1956 roku planuje się wznowienie śledztwa. Początkowo przez poznańską komendę, a następnie przekazanie go poznańskiemu IPN. Sprawa dotyczy ofiary, nastoletniego Romka Strzałkowskiego. W chwili zdarzenia lat trzynaście. Kluczowym świadkiem stale pozostaje ówczesna pracownica zakładów oponiarskich “Stomil” Teofilia Kowal. To ona znalazła ciało ofiary. Dla ochrony mienia i życia zeznająca pod pseudonimem nadanym jej w czasie procesu sądowego w październiku 1956 roku. W chwili zdarzenia narzeczona
funkcjonariusza UB. Pozostała dwójka świadków pobocznych to Helena Przybyłek i Stanisława Sobańska. Dwie tramwajarki z okresu poznańskiego czerwca. Uwzględnia się je dodatkowo przy ustaleniu okoliczności śmierci. Rozpatruje się sprawę w kategoriach śmierci losowej lub celowego zabójstwa z okrucieństwem.
Zbiorowe podsumowanie zeznań Teofili Kowal
Kobietę na terenie dyspozytorni UB zatrzymała milicja. Odnalazła ona tam ciało Romka Strzałkowskiego – podmiotu śledztwa. Służbowi znaleźli w jej torebce pistolet. Do dziś nie udało się ustalić z jakich powodów prokuratura nie wykonała ekspertyzy balistycznej, jak i nie sprawdzono, czy z owej broni padł strzał. Świadek był w tej sprawie przesłuchiwany wielokrotnie.
Zeznanie 1
Świadek pytany o przyczynę przebywania na terenie obiektu Urzędu Bezpieczeństwa nie potrafi wskazać powodu, z jakiego się tam znajdował. Po dłuższej rozmowie na jaw wychodzi fakt, że kobieta przebywała tam nieprzerwanie na przestrzeni kilku godzin.
Zeznanie 2
Teofilia Kowal twierdzi, że Romek Strzałkowski zginął na terenie pomiędzy garażami UB. Znajdując się na otwartej przestrzeni miał zostać zastrzelony. Świadek nie potrafi jednak wskazać sprawcy czy chociażby podejrzanej grupy.
Zeznanie 3
Kobieta twierdzi, że do zabicia nastoletniej ofiary doszło w garażach na terenie dyspozytorni UB. Tym razem wewnątrz. Strzał miał zostać oddany z zewnątrz. Przez kogoś z demonstrantów z pobliskiego budynku Ubezpieczalni Społecznej. Świadek nie potrafi jednak podać konkretnych danych. Po śmierci chłopca kobieta miała ułożyć martwe już ciało w pozycji siedzącej na krześle.
Niezgodności
Zeznania Teofili Kowal można zaliczyć do niezgodnych. W opisach przesłuchiwanej widać znaczącą zmianę w wersjach wydarzeń. Dodatkowo kobieta nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe, zadawane jej pytania niezbędne do ustalenia okoliczności zdarzenia. Już po krótkim czasie uwydatniły się nieprawdziwe elementy zeznań u przesłuchiwanej. Wezwana początkowo twierdziła, że śmierć młodocianej ofiary nastąpiła na otwartej przestrzeni, a następnie, że na zamkniętym terenie.
Wnioski z ekspertyzy
Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu orzekli, że strzał zadany chłopcu musiał być oddany z bliskiej odległości i z niskiego poziomu. Pocisk biegł od dołu do góry. Na ciele nastoletniego zamordowanego rana wylotowa znajdowała się wyżej od wlotowej. Ponadto kanał postrzałowy w klatce piersiowej chłopca biegł ukośnie od lewej strony ku górze. Na podstawie opinii biegłych
można stwierdzić, że strzał mógł być oddany tylko i wyłącznie na terenie dyspozytorni UB, co potwierdza sama komisja. Nie ma żadnych możliwości, żeby strzał został oddany spoza budynku. Fakty te czynią drugie zeznanie świadka Teofilii Kowal niezgodnym z prawdą.
Na podstawie informacji WUBP wiadomo, że ciało ofiary nie mogło być usadowione po śmierci na krześle. Ślady po krwi znajdowały się tylko na koszuli chłopca, co świadczy o tym, że nie mógł on siedzieć na nim dłuższy czas. Musiało ono zostać najpierw przeniesione na teren dyspozytorni. Następnie ułożone w pozycji leżącej i nakryte pościelą. Dopiero po wstępnym zakrzepnięciu ran postrzałowych i ocieknięciu krwi mogło ono zostać przełożone do pozycji siedzącej na krześle. Wersję WUBP potwierdzili biegli. Ponadto kluczowym w tej części sprawy okazał się Marian Kubicki. Świadek zeznał, że o godzinie 15 nie widział ciała chłopca na krześle w garażu. Gdyby zeznania Teofili Kowal były prawdziwe, to chłopiec znajdowałby się tam od około 3 godzin. Informacje te czynią zeznanie trzecie i po części pierwsze niezgodnymi z prawdą.
W związku z niezgodnościami w zeznaniach i częściowym brakiem logicznych powiązań między wersjami przesłuchiwanej Teofili Kowal przyjmuje się, że mogła ona dokonywać wyjaśnień na podstawie wskazówek wydawanych
jej przez WUBP. Za sprawą rodziców Romka Strzałkowskiego wszczęto postępowanie w Prokuraturze Wojewódzkiej w Poznaniu przeciwko zeznającej. Zakończyło się ono aktem oskarżenia o dopuszczenie się przestępstwa z art. 140 par. 1 k.k. „Kto, składając zeznanie, mające służyć za dowód dla sądu lub innej władzy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze więzienia do lat 5 lub aresztu.” Z niewiadomych jednak do dziś przyczyn postępowanie umorzono. Ojciec ofiary pomimo napisania zażalenia do Prokuratury Generalnej w Warszawie z prośbą o podanie przyczyn, nigdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Informacje znaczące w śledztwie
Podejrzewa się możliwość wykonania egzekucji na zmarłym. Strzał i jego tor w okolicznościach codziennych mógłby zostać zadany jedynie po uderzeniu ofiary w rękę lub mocnym szarpnięciu rękawa. Takowych śladów nie zanotowano, co znaczy że chłopiec w trakcie strzału miał najprawdopodobniej ręce uniesione ku górze. Jednak brak na to wystarczających dowodów. Droga owego pocisku, kąt i poziom z jakiego został wystrzelony jest nietypowa. Daje ona możliwość do przyjmowania podanego wniosku.
Dowodem przewodnim w sprawie była koszula Romka Strzałkowskiego. Stała się jednocześnie głównym przedmiotem sprawy zaprzeczającej wersji zdarzeń Teofili Kowal. Prokuratura odmówiła zwrotu dowodu matce ofiary, Annie Strzałkowskiej. Rodzicielkę Romka Strzałkowskiego po wcześniejszej inwigilacji obojga rodziców próbowano siłą wciągnąć do samochodu. Natomiast do ojca ofiary strzelano, gdy ten znajdował się przy grobie syna. Uznaje się to za próbę celowego zastraszania.
Po śmierci Romka Strzałkowskiego doszło do zamieszania i podania przekształconych umyślnie informacji w gazecie. W wydaniu “Głosu Wielkopolskiego”, który ukazał się 1 lipca 1956 roku dopuszczono się podania
fałszywych informacji. Józef Konecki pod naciskiem redaktora Flejsierowicza przekłamał dane, ale nie wymazał ich całkowicie, jak doradzał mu doświadczony kolega. Pominięto fakt, iż chłopiec był uczniem Szkoły Podstawowej. Zmieniono godzinę pochówku z 17:00 na 8:00. Zniekształcono cyfrę 3, tak żeby przypominała do złudzenia 8. Henryk Kamza będący ówczesnym redaktorem technicznym
„Głosu Wielkopolski” również zeznaje, że dostał przymus przekłamania danych od redaktora Mariana Flejsierowicza. W sprawie pewne jest to, że do gazety dotarł pełny nekrolog z prawdziwymi informacjami. Do dziś nie udało się ustalić kto zlecił gazecie ową korektę.
Według relacji przechodniów Romek Strzałkowski podczas marszu miał nieść transparent z napisem “Chcemy religii w szkole”. Jednak jednocześnie znana jest wersja według, której Romek niósł flagę przejętą od rannej tramwajarki. Tak zeznaje poszkodowana Helena Przybyłek, a potwierdza Stanisława Sobańska. O 9 rano w dniu tragedii tramwaje zatrzymano. Kobiety miały dołączyć do pochodu. Po przejęciu od mężczyzny flagi Pani Helena została postrzelona w obydwie nogi, co czyniło ją niedysponowaną do dalszego marszu. W tym momencie miał się pojawić chłopiec Romek, który przejął od rannej chorągiew. Nikt jednak nie potrafi zeznać, co stało się dalej z nastoletnim Strzałkowskim. Według zeznań ulicznych świadków mieli oni widzieć, jak chłopca dosięga strzał z dachu gmachu UB. Nie uważa się jednak tej ostatniej teorii za prawdopodobną.
Koniec protokołu
Krótko przed śmiercią Romek Strzałkowski zaczął zastanawiać się nad wszystkim, co dotychczas. Zwrócił się do Boga. Modlitwa ta szybko zamieniła się w monolog, który jest zapisem ostatnich chwil chłopca.
Dzień śmierci Romka- retrospekcja
Poznań Jeżyce 28 czerwca 1956 rok
Drogi Boże, siedzę tu ledwo żywy. Strasznie się boję. Nawet nie potrafię Ci powiedzieć czy znajduję się w garażu, czy może na terenie dyspozytorni. Wiem jedynie, że wieje tu przybijającym i śmiertelnym chłodem, który mrozi krew w żyłach. Ręce i nogi solidarnie odmawiają mi posłuszeństwa. Nawet nie pamiętam już, co mi zrobili. Czuję tylko narastający i otępiający ból w głowie i obezwładniającą wiotkość ciała. Czuję słabość, za którą nie mogę się winić, bo
jest ona niezależna ode mnie. Jakby coś odbierało mi wszelką kontrolę. Chciałbym tak bardzo być teraz w domu. Miałem zrobić tylko małe zakupy, pójść mamie po rzeczy do sklepu i zaraz wrócić. Jednak ten strajk. Idąc obok naprawdę nie dało się nie zareagować. Pod wpływem adrenaliny dokonuje się wielu niesamowitych czynów, zapomina o ryzyku, a strach zabija moc płynąca wówczas w żyłach. Teraz jednak zaczynam czuć przerażenie i nasilający się lęk przed tym, co zaraz może się stać. Nie powinienem, ale boję się, że mogę nie doczekać kolejnego wschodu słońca. Nigdy nawet nie myślałem, że tak zginę, konając w ciemnym i ziejącym chłodem pomieszczeniu. Czuję strach przed tym, co nieuniknione. Bez wiedzy mojej ukochanej mamy. Jeśli tak się stanie, to po czasie pewnie pomyśli, że zginąłem szlachetnie w tłumie. Ja przecież nawet nie pamiętam jak się tu znalazłem, a co dopiero dlaczego? Zamiast heroicznej i bohaterskiej śmierci zginę tu, w garażu UB bez powodu. Lecz przecież walczyłem. Boże, widziałeś to wszystko z góry. Wiesz, że zrobiłem, co w mojej mocy i nie poddawałem się. Czy to już nie jest heroizm? Jestem jeszcze dzieckiem. Młodzieżą, która powinna cieszyć się życiem i z niego korzystać. Grać w piłkę na podwórku, a nie walczyć w tłumie narażając się o wolność. Tocząc uliczne boje pod nierównym siłowo ostrzałem. Żądając lepszego życia, zwykłego chleba, odbieranych nam przywilejów, a nawet praw. Chcę lepszej Polski, ale to nie ja stworzyłem ten właśnie świat, z którym
muszę walczyć. Oczywiście, że chcę szlachetnego świata. Ojczyzny z chociażby prostych marzeń. Jednak dlaczego my, niewinni mamy za to płacić, a nawet ginąć. Wojny, które toczą ze sobą wysoko postawieni ludzie, to tak naprawdę boje mas. Przywódcy, dyktatorzy i tyrani nie pójdą sami zawalczyć. Użyją do tego natomiast nas, jak kul armatnich. Jak taniej siły roboczej, którą jednym ruchem można poświęcić. Zarażają wyznawców nienawiścią szerzącą się jak straszliwa choroba. Czasem, w tym ferworze agresji zapominamy, o co tak naprawdę walczymy i czy to w ogóle jest nasza wojna. Orientujemy się, że wykonujemy rozkazy nie naszej logiki, a autorytetów, które na to nie zasługują. Jednak często, gdy otrząśniemy się z tej hipnotycznej rzeczywistości, to okazuje się, że już za dużo ludzi jest pogrążonych w tym szaleństwie. Krzywdzimy się nawzajem nawet się nie znając. Nic do siebie personalnie nie mamy. Czy to nie szaleństwo? Boże, wiele razy zastanawiałem się dlaczego? Z jakiego powodu dajesz swoje przyzwolenie na to, żeby dzieło, które stworzyłeś, ten właśnie świat tak się staczał. By brak logiki, agresja i zło tak często losowo łapały za ster. Postanowiłem jednak zostawić to pytanie bez odpowiedzi. Poczekać, aż sama nadejdzie, nie obwiniając Cię. Naprawdę chciałbym poznać ten głębszy sens, bo myślę, a może po prostu bardzo chcę w to wierzyć, że faktycznie jest. Przecież ja nikogo nie skrzywdziłem. Nadal mam nadzieję, że to tylko bardzo zły sen, z którego zaraz się obudzę. Naprawdę wciąż liczę, że wszystko będzie dobrze, a to tylko nocna zmora. Zjem śniadanie, przygotuję się i pójdę do szkoły. Boże, nie zabieraj mnie jeszcze! Błagam pozwól mi żyć! Moja rodzina, którą tak bardzo chciałbym znowu zobaczyć. Moi rodzice na pewno będą przerażeni, jak nie wrócę. Mama zacznie odchodzić od zmysłów zamartwiając się o mnie. Rano ledwo co zdążyłem się z nimi pożegnać, a teraz mam ich już nigdy nie zobaczyć! Łzy napływają mi do oczu, a panika i roztrzęsienie przejmują górę. Boże, ja miałem jeszcze tyle planów. Poznać świat, zwiedzić go, a może nawet zmienić. Jak mam tego dokonać martwy? Chciałem się kiedyś naprawdę zakochać. Poznać dziewczynę, miłość mojego życia. Kiedyś…, czy to może już nigdy nie nadejść? Nie spodziewałem się, że mój czas jest tak ograniczony. Mówili, że jestem dość buntowniczym, porywczym i pobudliwym nastolatkiem. Nie chcę, żeby zrzucili na mnie winę. Ja tylko nie chciałem siedzieć bezczynnie. W dodatku, jak ja mam się obronić przed tymi obrzydliwymi oszczerstwami. Jedyne co zostanie, to pamięć o mnie moich bliskich. Czy to jednak wystarczy, żeby udowodnić prawdę? Ojcze, myślałem że przede mną oprócz tych ciemnych, to jednak jeszcze dużo jasnych dni. Wyrzucili mnie ze szkoły muzycznej, ale to nie znaczy, że straciłem pasję. Czy już nigdy nie zaśpiewam, ani nie zagram mojej mamie? Nie dostanę nawet szansy, żeby żyć tak jak chciałem? Siedząc tu myślę o tym wszystkim, co było. Każdy problem wydaje się o wiele mniejszy. Coś, co kiedyś wydawać się mogło końcem świata, teraz widzę jedynie jako jego zakręt. Boże, strach już powoli odbiera mi zdolność racjonalnej oceny sytuacji. Czuję jakby serce miało zaraz wyskoczyć mi z piersi. Już nawet najcichszy szmer czy odgłos sprawia, że chcę krzyczeć z nadzieją, iż może ktoś dobry mnie usłyszy. Błagam, pomóż mi stąd uciec! Przysięgam postaram się być lepszy. Będę lepszy! Zacznę częściej chodzić do kościoła. Będę pomagać w domu i innym. Nie będę sprawiać żadnych problemów, obiecuję. Tylko błagam Boże uratuj mnie i zabierz stąd. Ledwo żyję. Chyba słyszę jakieś kroki w oddali. Są coraz głośniejsze. Stukot butów jest już prawie, że za mną. Widzę cień człowieka. Teraz ukazuje się również broni. Słyszę dźwięk przeładowania pistoletu. Zamykam oczy. Boże, to nie czas umierać.
Historia śmierci Romka Strzałkowskiego do dziś pozostaje tajemnicą. Symbol Poznańskiego Czerwca jest niewątpliwie owiany legendą. Sprawa nadal pozostaje
w toku. Przez długie lata bywała dla niektórych jednak cierniem w oku. Wersji śmierci Romka Strzałkowskiego jest wiele, a ja opisałam tu najbardziej prawdopodobną z mojej perspektywy. Jego śmierć wciąż zastanawia i skłania do myślenia.
II miejsce – Antonina Kałuża 2c
Romek
A na tamtej ulicy
leżeli męczennicy.
Pośrodku żwawej zgiełku stolicy
zabijali ich bezwzględni drapieżnicy.
Strzał, głucha cisza, wrzask,
w młodym sercu agonii trzask.
Gorzki, różany nektar spływa
do brudnych, spragnionych chodników.
Do ciemnych uli rój pszczół odpływa.
Ogląda kwietnych rówieśników,
którzy odpoczywając na glebie życia,
patrzą na czerwcowy odmęt siły nadużycia.
Chryzantemowy, zimny chłopiec umiera samotnie,
deptany codziennie przez przechodniów,
wołając naiwnie:
„Zauważ mnie!”.
Tylko aktorzy i scenografia się zmienia,
a zawsze się znajdzie dziecko do stracenia.
Nadaremne, ciche modlitwy łkających bliskich
o sprawiedliwość
przy zamkniętej trumnie oddzielającej rzeczywistość od fikcji.
I choć widzę tę sztukę regularnie,
to nigdy nie kupiłam na nią biletu.
III miejsce – Julia Sas-Kamińska 2c
Poznański Czerwiec’56
Co się wtedy działo?
Strajk generalny, demonstracje uliczne
Krwawo stłumione przez wojsko i milicję
Stoisz i patrzysz, z prawej ciało, z lewej ciało
Cóż się takiego złego w czerwcu stało?
28 czerwca 1956… straszna rzecz się stała
W pierś małego dziecka kula się dostała
Co tam robił? Wiele wersji krąży
Znana jest taka, że na prośbę mamy
Do sklepu wyszedł chłopiec kochany
Inna to mówi, że transparent w rękach nosił
Usłyszeć też można, że sztandar upuszczony wznosił
Jak dotąd nie znalazły one potwierdzenia
Trzeba więc powiedzieć bohaterowi do widzenia
Podziękować, odwiedzić na junikowskim cmentarzu
I zapisać tę datę w swoim kalendarzu.
Serdecznie dziękujemy Komisji Konkursowej
p. Grażynie Handke, p. Wiesławie Krzyżaniak – Steppie, p. Małgorzacie Szarolecie – Nowak